Reklama
Region
Cichociemni na ziemi olkuskiej i miechowskiej
Pod koniec grudnia Sejm RP jednogłośnie przyjął uchwałę o ustanowieniu 2016 roku Rokiem Cichociemnych, czyli żołnierzy polskich szkolonych w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych. W lutym br. minie 75 lat od pierwszego spadochronowego zrzutu tych żołnierzy na teren okupowanej Polski.
Cichociemni byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych, którzy po specjalistycznym szkoleniu byli zrzucani na spadochronach na teren okupowanej Polski, w celu prowadzenia walki z okupantem, a także organizowania i szkolenia polskiego ruchu oporu. Byli kierowani do różnych zadań. Wchodzili w skład kierownictwa Komendy Głównej AK, zajmowali się szkoleniem i wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich oraz uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych. Do tego typu służby zgłosiło się na ochotnika 2613 kandydatów, z czego szkolenie ukończyło 606 osób. Podczas wojny, od lutego 1941 do grudnia 1944 roku, na teren okupowanej Polski przerzucono 316 cichociemnych. Kilku z nich jest związanych z naszym terenem.
Jedyna w Polsce makieta bitwy pod Racławicami
Magiczna zagroda w Niezwojowicach
Prawdopodobnie jest to jedyna makieta przedstawiająca scenę batalistyczną w Polsce. Przynajmniej jeśli chodzi o skalę odwzorowania oraz ilość prezentowanych postaci. 300 żołnierzy na obrotowej platformie średnicy ponad 7 metrów zobaczyć można tylko w Niezwojowicach, na terenie prywatnego Teatrum Bitwy pod Racławicami.
więcej niż makieta
Bo trzeba przyznać, że określenie „makieta” nie do końca oddaje charakter tego miejsca. Oprócz drewnianych, kilkunastocentymetrowych figurek, rozmieszczonych na platformie odzwierciedlającej w miarę wiernie topografię terenu, jest jeszcze głos Andrzeja Seweryna barwnie opisującego przebieg bitwy. Ściany zaadaptowanego na lokalną galerię pomieszczenia szczelnie wypełniają obrazy związane z tym historycznym wydarzeniem i postaciami w nim związanymi, obok wiszą chłopskie sukmany oraz fragmenty umundurowania z epoki, a w kącie – konstrukcja z kilkunastoma ilustracjami autorstwa Tadeusza Burego, przedstawiającymi sceny z mało znanego utworu Włodzimierza Tetmajera „Racławice”.
Wzorowy rolnik ze Śladowa
Uroczystość w Słaboszowie
Apoloniusz Dulewski, przewodniczący Rady Gminy otrzymał podczas ostatniej sesji Rady Gminy, odznakę honorową „Zasłużony dla rolnictwa”. Odznaczenie wręczył przewodniczącemu Włodzimierz Okrajek, dyrektor Małopolskiego Oddziału Regionalnego ARiMR.
Dekoracja miała miejsce na początku sesyjnych obrad. Legitymację nr 62768 podpisał minister Marek Sawicki. –„Życzę wszystkiego najlepszego i w dalszym ciągu satysfakcji z pracy na rzecz rolnictwa polskiego. Dziękuję za dotychczasowy wysiłek i gratuluję” – dodał przypinając odznakę.
Apoloniusz Dulewski urodził się w maju 1950r., pochodzi ze Śladowa. Jest absolwentem Zespołu Szkół Mechanicznych w Miechowie. Jeszcze kilka lat temu prowadził kilkunastohektarowe gospodarstwo, obecnie spełnia się w działaniach na rzecz samorządu lokalnego.
Konferencja popularno - naukowa w Załężu
Z miłości do Jury
Okazuje się, że Dolina Wodącej oraz zlokalizowane w jej okolicy skały, jaskinie i potoki, kryją więcej skarbów, niż mogliśmy początkowo przypuszczać. Odnalezienie przed kilku laty, przez naukowców Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, śladów osadnictwa ludzkiego z okresu plejstocenu, było najbardziej spektakularnym wydarzeniem, które zostało szybko zauważone w świecie naukowym, przyczyniając się do lepszego poznania pradawnych dziejów Europy. Ale prace zespołu badaczy i studentów pod kierunkiem prof. Krzysztofa Cyrka zaowocowały szeregiem innych odkryć, które pozwalają patrzeć na naszą okolicę jako na prawdziwą skarbnicę wiedzy.
Ciekawą propozycją zaprezentowania prac i odkryć naukowców z tej dziedziny była konferencja popularno - naukowa zorganizowana w Załężu 12 lipca.
Wiesław Kopeć kolekcjonuje narzędzia szewskie
Śpilory, kopyta i raszple
O tym, że Wolbrom był miastem szewców, dzisiaj świadczy już chyba tylko pomnik Jana Kilińskiego na rynku. A przedwojenne gazety podawały, że w mieście pracowało ponoć 1800 rzemieślników, trudniących się wyrabianiem butów, a w okolicznych wioskach – kolejnych 700. Wolbromscy szewcy sprzedawali swoje wyroby na wszystkich okolicznych targach – także w Olkuszu i Krakowie, gdzie buty z Wolbromia były bardzo cenione. Wstawali w nocy, brali worek na plecy i w drogę! Autobusów, ani tym bardziej samochodów, przecież nie było...
W czasie wojny wolbromscy szewcy pracowali, bo zbyt na buty był. Także za Polski Ludowej jeszcze długo mieli zajęcie, chociaż ich tradycje przejęła na długi czas spółdzielnia szewców i cholewkarzy mieszcząca się przy ulicy Mariackiej. Buty robione tutaj, częściowo już przy użyciu maszyn, sprzedawano w Wielkiej Brytanii i Rosji, a nagradzane były na Targach Poznańskich. Reklamacje się nie zdarzały – wierzch ze skóry, spód ze skóry, obcas ze skóry, wkładka ze skóry. A wszystko zrobione fachowo, więc wychodziły buty nie do zdarcia. Szły jak ciepłe bułeczki...