Reklama
Region
Małopolskie Spotkania z Folklorem
Miechów wielu kultur
Miechów to jedno z trzech małopolskich miast - obok Myślenic i Zawoi, do którego 15 lipca zawitały zagraniczne zespoły w ramach Międzynarodowych Małopolskich Spotkań z Folklorem.
W tym roku festiwal odbywał się już po raz piąty. Mieszkańcy znów mogli podziwiać barwne stroje zespołów, które przyjechały do Miechowa z różnych stron świata – gościły tu grupy z Rosji, Kolumbii, Rumunii oraz Indonezji, które zaprezentowały swoje rodzime tańce, pieśni i obrzędy. Na festiwalowej scenie, obok zagranicznych grup wystąpił Zespół Pieśni i Tańca „Miechowiacy”. Na zakończenie festiwalu na scenie zaprezentował się zespół „Woda na Młyn”.
Ideą festiwalu jest promocja dziedzictwa kulturowego regionu, przy jednoczesnym ukazaniu piękna różnorodności kultur etnicznych z całego świata. Odkrywanie różnic, innych zwyczajów, doświadczanie odmienności kultur innych krajów jest kluczowe dla rozwoju tożsamości i identyfikacji etnicznej, a także do poznania wartości własnego regionu.
Festiwal folklorystyczny, organizowany wspólnie z Województwem Małopolskim, na stałe już wpisał się w kalendarz imprez kulturalnych Miechowa.
Kiedyś sam potrzebował krwi – dziś spłaca dług z nawiązką
Bez ręki potrafię żyć jeszcze lepiej
Nie mam ręki – trudno. Bóg tak chciał... Może przez to dał mi do wykonania inne zadanie? Może jak bym miał dwie ręce, to byłbym złym człowiekiem? A może właśnie dzięki temu robię coś dobrego? Kto to wie...?
Robert Pobudkiewicz w 1998 roku stracił prawą rękę. Nieszczęśliwy wypadek w pracy, trzeba było ją amputować powyżej łokcia. Nie załamał się. Wprost przeciwnie. Ta ułomność otworzyła mu oczy na ważne sprawy, zmotywowała do działania na rzecz innych.
-„Było groźnie, bo straciłem sporo krwi i lekarze potem mówili mi, że mogłem nawet umrzeć. Choć ja przez cały czas wierzyłem, że z tego wyjdę. Gdy obudziłem się po operacji wszyscy byli zdziwieni, że tak pozytywnie do tego podchodzę. Miałem 24 lata, pół roku wcześniej się ożeniłem, urodziło się moje pierwsze dziecko, było miesiąc po chrzcinach. Miałem dla kogo żyć. Jak tu umierać...?” – opowiada po latach.
Aby Miechów pamiętał o Rodzie Bonaparte
Zbliżająca się 155. rocznica Powstania Styczniowego nakazuje mi, jako historykowi i regionaliście usadowionemu w Miechowie, przypomnieć Czytelnikom obecność w dziejach grodu Jaksy takich członków Rodu Cesarza Napoleona I, którzy jeszcze w latach 60. XIX stulecia, pozostawali wciąż wierni postawie, wyrażanej wobec Polaków przez swego wielkiego przodka, a skreślonej dla nas jako istotne przesłanie w Księdze XI (Rok 1812) „Pana Tadeusza” przez wieszcza Adama w Paryżu w 1834, że „Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami”.
Myśl ta była często podnoszona przez mego Śp. Ojca – Juliana Piwowarskiego (1880-1969), który
w zgodzie z rodzinną tradycją napoleońską obdarzył imieniem Napoleon Lucjan mego najstarszego brata (1907-2002) działacza politycznego i gospodarczego, związanego z Kielecczyzną, a mnie (ur. 1944) wychowywał w tym duchu na różnych tekstach i opowieściach, pamiątkach i szlakach.
75. rocznicę zagłady olkuskich Żydów
75. rocznicę zagłady olkuskich Żydów
Po latach kłótni, sporów, tłumaczenia, że tak trzeba, że to wstyd, że miasto nie pamięta o zamordowaniu ponad 3 tysięcy swych obywateli wreszcie odsłonięto pamiątkową tablicę na budynku Starostwa Powiatowego w Olkuszu, gdzie olkuscy Żydzi spędzili ostatnie chwile w rodzinnym mieście. Gdy w 1939 r. Niemcy wkraczali do Olkusza, mieszkało w nim ok. 12 tys. ludzi, z tego ok. jedną czwartą stanowili Izraelici. Niemcy utworzyli na północy miasta getto, z którego wysiedlono Polaków, a w ich miejsce zakwaterowano Żydów z Olkusza i Będzina. W czerwcu 1942 r. rozpoczęto likwidację getta. Część młodych, zdolnych do pracy ludzi trafiło do zakładów, gdzie między innymi szyli mundury wojskowe. Jednak większość, w tym kobiety, dzieci i starcy, zostali wysłani do komór gazowych w obozie masowej zagłady w Auschwitz-Birkenau. Największy transport wyjechał z olkuskiego dworca 13 czerwca 1942 r.
Cichociemni na ziemi olkuskiej i miechowskiej
Pod koniec grudnia Sejm RP jednogłośnie przyjął uchwałę o ustanowieniu 2016 roku Rokiem Cichociemnych, czyli żołnierzy polskich szkolonych w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych. W lutym br. minie 75 lat od pierwszego spadochronowego zrzutu tych żołnierzy na teren okupowanej Polski.
Cichociemni byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych, którzy po specjalistycznym szkoleniu byli zrzucani na spadochronach na teren okupowanej Polski, w celu prowadzenia walki z okupantem, a także organizowania i szkolenia polskiego ruchu oporu. Byli kierowani do różnych zadań. Wchodzili w skład kierownictwa Komendy Głównej AK, zajmowali się szkoleniem i wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich oraz uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych. Do tego typu służby zgłosiło się na ochotnika 2613 kandydatów, z czego szkolenie ukończyło 606 osób. Podczas wojny, od lutego 1941 do grudnia 1944 roku, na teren okupowanej Polski przerzucono 316 cichociemnych. Kilku z nich jest związanych z naszym terenem.