Nowym pracodawcą byłego bramkarza Wisły Kraków została MKS Nowa Proszowianka Proszowice. Zazdrościć Holocherowi na razie nie ma czego – otrzymał do prowadzenia ostatni zespół IV ligi małopolskiej (grupy zachodniej), który w osiemnastu kolejkach uzbierał… dwa punkty. Przed szkoleniowcem zatem trudna misja przypomnienia graczom, na czym polega zwyciężanie. Być może zresztą, że smak wiktorii poczują dopiero na szczeblu ligi okręgowej, choć nie zabierajmy im przedwcześnie szans. Debiut pana Marka w roli opiekuna nowego klubu nastąpi 22 maja. Przeciwnikiem – Clepardia Kraków.
A jaki był powód opuszczenia miechowskiego statku? Do Marka Holochera zadzwoniliśmy we środę rano, przed starciem z Piliczanką. - To są sprawy osobiste, pewna zbieżność wypadków – tłumaczy nam trener. - Od pewnego czasu nosiłem się z tą decyzją, kwestie sportowe nie miały tutaj wielkiego znaczenia, na moje odejście złożyło się wiele czynników. Nie lubię takich sytuacji, nie są one zbyt komfortowe – zakończył treściwą wypowiedź nowy szkoleniowiec Proszowianki Proszowice.
Powrót po latach z podziałem punktów
Debiut nowego szkoleniowca Pogoni – Krzysztofa Szota – wypadł nieco gorzej aniżeli Holochera. Trzeba jednak podkreślić, że i rywal był znacznie wyżej notowany. Piliczanka notowała w ostatnim okresie serię trzech zwycięstw z rzędu, pozostawiając w pokonanym polu nie byle kogo, bo chociażby pogromcę miechowian sprzed trzech tygodni – Bolesława Bukowno. Niesamowicie w barwach pilickiego zespołu prezentuje się były napastnik „Gryfitów”: Nigeryjczyk Emmanuel Chukwuebuka Ojinkeya, który wreszcie zaczął seryjnie trafiać do siatki. Lecz z Pogonią to nie on okazał się katem, lecz 21-letni Kacper Majewski.
Co ciekawe legendarny golkiper „Gryfitów” w swoim debiucie po latach zmierzył się z innym znanym bramkarzem Pogoni Miechów – Danielem Tomczykiem, który z powodzeniem prowadzi Piliczankę ku coraz wyższym rejonom w tabeli. Dla Szota był to powrót na ławkę trenerską po ośmiu latach – prowadził niebiesko-biało-czerwonych w sezonie 2012/13. Remis 2:2 z Pilicami można chyba uznać za solidny debiut, biorąc pod uwagę przebieg zdarzeń na boisku. Gospodarze przegrywali po pierwszej połowie 0:2 i naprawdę niewiele wskazywało na to, że zdołają się podnieść. Impuls dała akcja z 74. minuty, kiedy znakomitym dośrodkowaniem popisał się Dawid Byrski, zaś Żarnowiecki wlał w serca widzów Pogoni nadzieję na odwrócenie losów spotkania. A potem był czerwona kartka dla kapitana gości Jajkiewicza, zaś 180 sekund później gol z rzutu karnego wywalczonego przez Smulskiego.
- Zaczęliśmy słabo, brakowało nam odpowiedniego zaangażowania, w drugiej części zaprezentowaliśmy się o niebo lepiej i dzięki temu zdołaliśmy dogonić wynik – mówił na gorąco po końcowym gwizdku nowy-stary trener miechowian Krzysztof Szot. - Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie zespół gości. Powiedziałem jednak chłopakom, że nie ma takiego zespołu, który da radę grać na 100% przez 90 minut meczu. Oni słabli, a my rośliśmy w siłę. Niezmiernie cieszę się z jakości zmian. Żaden z rezerwowych nie potraktował swojej roli jako kary, lecz wchodził na murawę i dawał z siebie wszystko – podsumował szkoleniowiec „Gryfitów”.