Ponadto – kasa w wolbromskim urzędzie jest usytuowana wyjątkowo niekorzystnie, biorąc pod uwagę zalecenia epidemiczne. Centralne jej położenie w holu, który jest głównym ciągiem komunikacyjnym, wiąże się z ryzykiem przenoszenia wirusów między osobami oczekującymi przed okienkiem. Skarbnik Edyta Żuchowicz-Reszka przypomina podobną sytuację sprzed roku, kiedy po otwarciu kasy od razu pojawił się przed nią istny tłum. Zwraca uwagę, że w niektórych okolicznych urzędach udało się w określonych godzinach otworzyć okienka, ale tam są one w pobliżu wejścia do budynku i interesanci nie muszą przemieszczać się po korytarzach. W Wolbromiu tak nie jest.
- My także ubolewamy nad tą sytuacją, bowiem widzimy, że w okresach, kiedy kasa jest zamknięta, obserwujemy mniej wpłat na konto gminy – tłumaczy pani skarbnik. - Część mieszkańców czeka po prostu z opłatami na czas, kiedy będzie mogła to zrobić gotówka w kasie. Wtedy prawdopodobnie wszystkie zaległości zostaną wpłacone. Prosząc o wyrozumiałość, zapewnia, że urzędnicy też są bardzo zmęczeni całą tą sytuacją.
Dokładnie odwrotnie jest w naszych przedszkolach, gdzie opłaty przyjmowane są wyłącznie gotówką. Dla wielu rodziców jest to niepotrzebne utrudnienie i strata czasu. Oni z kolei woleliby przelać wyliczone kwoty na konto. Z wyjaśnień pani skarbnik wynika, że w tym wypadku to z kolei wprowadziłoby spore zamieszanie. Część osób bowiem z pewnością dalej wpłacałaby gotówką, a część na konto gminy. A pieniądze te są przeznaczane wyłącznie na zakup produktów spożywczych potrzebnych do przygotowania posiłków. Gotówka ułatwia w tej sytuacji pracę intendentkom i nie powoduje niepotrzebnego zamieszania.
Zatem – dla jednych operowanie gotówką jest niezbędne, dla innych wręcz uciążliwe...